„Doktor” Pietrek
Działo się to w okresie międzywojennym, w czasach gdy dostęp do lekarza, zwłaszcza na wsi, był ograniczony odległością i kosztami. Tytułowy znachor doktor Pietrek (Piotr Piechowicz 1862 – 1941) „ordynował” w Iwkowej, lecz pacjentów miał nie tylko wśród miejscowych, przybywali do niego także z szeregu okolicznych miejscowości, także z Lipnic. Chcieli się u niego leczyć nie tylko z uwagi na wspomniane już ograniczenia w dostępie do fachowej medycyny, lecz co liczyło się w tej praktyce najwięcej – był skuteczny.
Nie znałem osobiście „doktora”, nie było mnie wtedy na świecie, ale jego sława trwała jeszcze długo po wojnie i ją w swym dzieciństwie zapamiętałem.
By potwierdzić słowa wstępu , zacytuję fragment książki Juliana Maja pt. „Na drogach do piekieł”. Julian Maj był w latach 1936-37 lekarzem w Lipnicy Murowanej i działalność „kolegi po fachu” z Iwkowej była mu dobrze znana. Doktor mieszkał przy skrzyżowaniu drogi z Lipnicy do Iwkowej i niejednokrotnie widział zmierzających do „doktora” Pietrka pacjentów. Nie trzeba szeroko się rozpisywać co do jego stosunku emocjonalnego do czynionych przez Pietrka praktyk, był on po prostu dalece negatywny.
W praktyce lekarskiej, którą pełnił w ośrodku zdrowia dla okolicznej ludności, spotkał się z silnym uzależnieniem chorych od praktyk znachorskich. Traf chciał, że takim najsłynniejszym znachorem w okolicy był wówczas niejaki Pietrek z Iwkowej. Do niego też wędrowali ludzie po porady, a on na podstawie moczu stawiał diagnozy i przepisywał leki. Zaś puste już buteleczki przykazywał zostawiać przy granicach Iwkowej, ten epizod w swej pracy doktor Maj opisuje następująco:
…”Pewnego razu wiózł mnie chłop do chorego do wsi Iwkowa, gdzie rezydował znachor Pietrek. Droga prowadziła przez zalesioną górę (Duchowa Góra przyp. autora). W lesie na granicy tej wioski, pokazał woźnica wielki stos butelek i objaśnił, że na wszystkich ścieżkach i drogach prowadzących z Iwkowej do sąsiednich wiosek są takie góry butelek z moczu, ponieważ Pietrek po każdej udzielonej poradzie nakazuje rzucać butelkę na granicy wsi, bo w ten sposób choroba, co do której on udzielił porady zostanie w miejscu porzucenia butelki. …”
Była to zarazem oryginalna forma reklamy i prezentacja skuteczności leczenia stosowana przez Pietrka, człowieka obdarzonego niezwykłym talentem „PR”.
Za swe praktyki znachorskie, był niejednokrotnie przez władze upominany, aż w końcu trafił do więzienia w Nowym Wiśniczu. Mimo murów wieść o jego talencie medycznym dotarła nawet do chorej żony komendanta więzienia. Cóż było robić, komendant przymknął oko na karalne postępowanie „doktora” Pietrka i pozwolił na świadczenie mu usługi zdrowotnej na rzecz swej żony. Z opisu dolegliwości komendantowej trzeba zrezygnować (rzadki i mało estetyczny przypadek), ale jak łatwo się domyślić kuracja zakończyła się sukcesem, a „doktor” za „dobre sprawowanie” został wcześniej z więzienia zwolniony*.
* Historia prawdziwa
Czesław Anioł